czwartek, 19 kwietnia 2012

Quesadilla dla mojego kumpla Dominika


Godzina jedenasta, jeszcze zaspani zbieramy rzeczy tzn. różne trunki, które będziemy spożywać później, do samochodów. Ktoś zarządza śniadanie – tequila, Dominik wznosi swój długi i zakręcony toast, którego nauczył się w Meksyku, a którego ja nigdy nie potrafię zapamiętać (ciekawe dlaczego? Haha!). Miejsc w samochodach jest mniej niż podróżujących, dzielimy się na grupy. Świeci słońce, jest leniwie, butelki brzdękają w plecakach.


Po drugiej stronie dwupasmowej ulicy w Notting Hill Gate widzieliśmy stojący, prawie gotowy do odjazdu autobus do Oksfordu. W ułamku sekundy osuszyliśmy resztki piwa z naszych butelek i zaczęliśmy przebiegać przez przejście na czerwonym świetle, a tak naprawdę w poprzek skrzyżowania. Ruszył, ale zmieniło się światło i musiał stanąć. Uff!! - wydobyło się jednocześnie z naszej piątki. Kierowca udawał, że nas nie widzi do momentu kiedy „św. Mikołaj skrzyżowany z kowbojem” Dominik rzucił się na kolana przed jego autobusem…wtedy parsknął śmiechem i uprzejmie pokazał nam, że nie mamy szans. Widać było zadowolenie na jego twarzy, podejrzewam, że nawet zrobił wielkie – ufff ;) Natomiast kierowca następnego autobusu obciął nas wszystkich wzrokiem i mówi: - mam nadzieję, że będziecie się zachowywać a ty (patrząc na Dominika) to chyba pierwszy chętny do wysiadki… Coż, po takim powitaniu nie pozostało nam nic innego jak dostosować się do reguł gry. Ponad godzina spędzona na czytaniu książek i wpatrywaniu w mijający krajobraz. Potulni jak baranki, ale to była tylko cisza przed burzą…bo na miejscu czekał na nas zastawiony stół w ogrodzie z widokiem na Oksford, wino, tequila, gitary i spontaniczny śpiew, a w drodze powrotnej sprawdzona przepowiednia kierowcy autobusu- wysiadka pod Londynem. Niestety Dominik nie mógł powstrzymać swojej wodzirejskiej duszy ;))


Dominik to wulkan energii i artysta, obywatel świata. Nie idzie na kompromisy. Wierzy w spełnianie marzeń i życie w zgodzie ze sobą. Kilka lat temu na imprezie w Camden, przegadaliśmy prawie cały wieczór. Z boku wyglądało to podobno jak pijacka rozmowa dwóch marzycieli, ale wiecie co? To był moment kiedy zacząłem poważnie myśleć o gastronomii jako mojej pasji a nie zawodzie. Wkrótce potem Dominik wyjechał na południe Francji, do rodzinnej wioski, pracował w ukochanej stadninie i szlifował materiał na płytę. Opłacało się, kilka tygodni temu odwiedził mnie, żeby puścić (w znacznej mierze odśpiewać!) mi swoje piosenki. Czułem się jakbym słyszał historię jego życia. W przyszłym miesiącu wychodzi jego album -Dom Rider „Don’t drink alone” (tutaj moża posłuchać)- polecam uwadze wszystkich, którzy lubią facetów z głosem a la Joe Cocker ;)


Na cześć Doma, jego karkołomnego toastu i nowej płyty proponuję pyszne quesadillas :)

Quesadillas z chorizo i ziemniakami
(4 porcje)

2 duże średnie ziemniaki (ok. 400g)
200g chorizo do smażenia
2 łyżki oliwy
1 średnia cebula (drobno posiekana)
2 ząbki czosnku (drobno posiekane)
Kilka gałązek tymianku
4 duże tortille
400g startego żółtego sera (manchego, cheddar lub jaki lubisz)

Obierz ziemniaki i potnij w kostkę o wielkości nie większej niż 1cm. Zagotuj posoloną wodę i wrzuć ziemniaki na 7-8 minut lub aż będą miękkie, ale nie rozpadające się. Odcedź i schłodź zimną wodą. Odlej ponownie i odstaw na później.

Potnij chorizo w 1 cm kostkę. Rozgrzej oliwę i podsmaż chorizo, żeby się zrumieniło. Wyjmij chorizo łyżką cedzakową na talerz a na pozostałym oleju podsmaż cebulę przez 6-7 minut na średnim ogniu aż będzie miękka, dodaj czosnek i tymianek i smaż przez kolejną minutę. Dodaj usmażone chorizo i ziemniaki, wymieszaj.

Rozdziel pomiędzy torille nakładając tylko na połowę każdej, posyp serem, złóż i podsmaż na patelni lub zgriluj z obu stron aż będą chrupkie. Podawaj z meksykańską sałatką, której przepis podałem kilka tygodni temu na facebook’u*.

*dla tych którzy nie widzieli przepis poniżej ;)


Sałatka meksykańska
(duża micha/ 4-6 porcji)

200g mieszanych zielonych liści (młody szpinak, sałata)
150g groszku cukrowego
1-2 dojrzałe awokado (pocięte w równe części)
1 mała czerwona cebula (drobno posiekana)
1 kolba kukurydzy (ścięte ziarna)
Garść kolendry ( z grubsza posiekana)
50g prażonych pestek słonecznika

Dressing:
Sok z limonki
6 łyżek oliwy z oliwek lub oleju arachidowego
1 jalapeno chilli lub czerwone chilli (drobno posiekane)
Sól morska
Świeżo zmielony pieprz

Zrób dressing mieszając ze sobą wszystkie składniki.
Wymieszaj w misce składniki sałatki i zalej dressingiem, wymieszaj i podawaj natychmiast.

11 komentarzy:

Aurora pisze...

Och warto warto warto wierzyć w marzenia! Wczoraj jedno mi się spełniło (dzięki!).
Muzyki Dominika posłucham z lubością :))

Majana pisze...

Świetnie się Ciebie czyta :).
Pan Dominik musi być extra gościem. Posłucham sobie chętnie piosenki:)

Jedzonko świetne - podoba mi się szczególnie sałatka, ale i quesadillas wyglądają pysznie.
Pozdrowienia

Ewelina Majdak pisze...

Arek patrz jak to jest - barwne postacie przyciągają się na wzajem :)
Sałatę zrobię jak tylko pojawią się sezonowe. Dressing jest świetny.
Podpowiedz proszę czy kukurydzę należy obgotować czy dodajemy surową?
Pozdrowienia dla Małżonki, która mam nadzieję czyta :)

grazyna pisze...

Danie godne adresata :)

Kamila pisze...

Pysznie skomponowane!

Maggie pisze...

Poslucham na pewno, jak tylko dotre do domu :) I kto wie, moze tez zmajstruje sobie bezkompromisowa quesadille?

arek pisze...

Poniewaz musze pedzic- szybko i slicznie dziekuje za komentarze :)
Ewelina,
kukurydza surowa, ale gotowaa tez bedzie OK :)

Monika. L pisze...

Hmmm....wszystko wygląda pysznie!
I czyta się z wielką przyjemnością :)

pozdrowienia
M.

mimbla pisze...

to najpiękniejsza sałatka jaką w życiu widziałam.

ChilliBite pisze...

Arek nawet nie wiesz, jak mnie zawsze wkręcają Twoje opowieści... ale do meritum - sałatka i quesadilla idealne na majowy piknik! a Dom Rider - czy z Tobą można się umówić tak, ze mi tę płytę zakupisz w prześlesz? z cywilizowanego kraju przelewem zapłacę całość. Może uda się z dedykacją Doma :) fajnie śpiewa - "Don't drink alone" bardzo bardzo :)

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

PIsałam komentarz w piątek z telefonu, ale się nie zapisał... A było tam wyznanie!

A więc ponawiam: uwielbiam, uwielbiam Twe soczyste, barwne opowieści, Arek. I przepisy, które zawsze trafiają w moje gusta.