sobota, 25 lipca 2009

Oczekuj najgorszego a nigdy nie będziesz zawiedziony


„Oczekuj najgorszego a nigdy nie będziesz zawiedziony” – zasada którą wyczytałem w The Kitchen Confidential Anthony’ego Bourdain’a ( którą bardzo polecam, ale koniecznie w wersji anglojęzyczej!!! dla lepszego zrozumienia klimatu, który w polskiej wersji został niestety pogrzebany ) trzyma mnie ostatnio przy życiu i naprawdę doskonale pasuje do specyfiki zawodu kucharza. Myślę , że powinna być wykuta w kamieniu i powieszona nad dzrzwiami każdej profesjonalnej kuchni.
Zamowienia nas zalewają! Od pierwszej minuty serwisu do ostatniej a często i dłużej…mówię teraz o moim miejscu pracy. W piątek miałem wrażenie, że jesteśmy jedyną restauracją w Notting Hill a klienci dowożeni są autobusami przez jakąś spiskową organizację. Koszmar!!! Ha!ha!
Ale ja uwielbiam to uczucie presji i współpracy, wpadek , specjalnych życzeń, nagłych wypadków, zamówień, które nie zostały wysłane etc. A najfajniejsze jest to, że my w kuchni w związku z tymi spowalniaczami naszej pracy wściekamy się, krzyczymy, mamy dosyć, przeklinamy kelnerów, klientów i ich rodziny do dziesiątego pokolenia wstecz, wyzywamy od buraków, ale…Ale kiedy zadzwoni telefon z restauracji (prawdopodobnie fuck up kelnera lub specjalna prośba lub stolik nr13 to właściciel i jego klakierzy) odbieramy nerwowym ruchem telefon i słyszymy zagubionego w przestrzeni nieboraka/czkę, wtedy miłym i niezestresowany głosem pytamy co możemy dla nich zrobić... i to robimy.
Wiem, brzmi to strasznie. Fałsz , dwulicowość. Nie. Nic z tych rzeczy. Nas po prostu ta pozorna agresja napędza, pozwala się skupić i działać na najwyższych obrotach. A w tle głośno gra Song 2 Blur, albo Take me out Franza Ferdinanda czy White Riot The Clash…

Właśnie…buraki. Kiedyś za nimi nie przepadałem. Teraz twierdzę, że jest to jedno z najbardziej przyjaznych kucharzowi warzyw. Wielość zastosowań ograniczona jest tylko wyobraźnią. Ferran Adria head chef El Bulli miał na menu chmurki burakowe, buraczany puder i prawdopodobnie setki innych wynalazków a ja mam dla was przepisy na pyszną zupę burakową z korniszonami i kozim serem oraz risotto gryczane z burakami, łososiem i orzeszkami piniowymi.

5 komentarzy:

Jerzowa Bąbelkowa pisze...

Wpisuję się w początek tych opowieści, bo normalnie jestem w szoku Boberze, że ty teraz kucharzem jesteś! W Notting Hill!!!
Będziemy podczytywać cię z mężem moim Jerzym. Wiedzę, że kulinarne blogi nie są tak nudne, jak te niekulinarne, a my wszak jesteśmy pasjonatami gotowania i niestety...jedzenia.
Już nie mamy tej kanapy, na której podsypiałeś będąc w Gdańsku ale posiadamy wygodny dwuosobowy materac. Wpadaj. Dla odmiany pozwolimy ci coś ugotować:) W końcu musimy sprawdzić, czy dobry jesteś, no nie?
Pozdrawiam
Majka

arek pisze...

Dziękuję Maju,
będę pamiętał o zaproszeniu (no i kanapie) hehe i oczywiście coś upitraszę jak tylko się spotkamy:)
Pozdrawiam

Olasz77 pisze...

Arku :) Mam nadzieje, ze Kitchen Confidential przeczytales nim zostales kucharzem z zawodu i dobrze wiedziales co wybierasz :) Uwaga, bede sie zwierzac: najbardziej uwielbialam dwa momenty w kuchni: blady swit przed pierwszymi sniadaniami i pozny wieczor, kiedy wyszly juz wszystkie dania, dopiero zaczynaly sie desery, a my siedzielismy (z piwem najczesciej) i patrzyli po sobie, przez chwile w pelni "zjednoczeni". Nikt nie dal..., no, nie zrobil bledu (a jak zrobil, to ktos poratowal), przez chwile w 100% rozumielismy sie w pelni, Filipinczyk, Anglicy i Polka :)

arek pisze...

Niestety przeczytalem, po...ale to mnie nawet bardziej nakrecilo haha,
a jezeli chodzi o ulubione momenty to zgadzam sie z Toba, po zmianie to nawet powietrze takie rzeskie jest :)))

Kuba pisze...

Arku, wykopuję Twój wpis spod grubej warstwy kurzu jaka się nazbierała przez te dwa lata.
Pracowałem kiedyś w knajpie, byłem co prawda kelnerem, ale jak się domyślasz żywo interesowałem się tym co się na kuchni dzieje. Dziś bardzo żałuję, że nigdy nie zagadałem z szefem, żeby trochę popraktykować. Dziś siedzę za biurkiem...
Z wielkim sentymentem wspominam tamte chwile. A wspomniane hasło "Oczekuj najgorszego a nigdy nie będziesz zawiedziony" to me motto życiowe, na długo zanim poczytałem Bourdaina :-)