środa, 2 listopada 2011

Konstruktywna krytyka i comfort food

Zaniemówiłem na bardzo długo i niespodziewanie (nawet dla mnie). Mówiąc szczerze nie wiem jak to się stało i dlaczego mamy już listopad? Jeszcze niedawno leżałem na plaży targany rozmyślaniami o tym co zjem na kolację a tu nagle… jesień, długie wieczory i opadające liście. Ostatnio moje plany ulegają szybkim, ostatniosekundowym korektom. W zasadzie cały miesiąc minął pod ich znakiem. Miałem pojechać na Blog Forum w Gdańsku, miałem chodzić regularnie na siłownię, miąłem napisać wiele postów, miałem … To nie tak, że spotkała mnie masa nieszczęść, nie, wręcz przeciwnie. To raczej wina zbyt krótkiej doby. Pomysły tak kotłują mi się w głowie, że aż włosy szybciej rosną ;)


Wracając do Blog Forum Gdańsk, wiem, że temat został już ostatnio mocno przedyskutowany, ale ja chciałbym a tak naprawdę muszę dodać swoje pięć groszy. Mam wrażenie, że po raz kolejny mimo pozytywnie brzmiacych ogólnych założeń ktoś chciałby zrobić interes kosztem blogerów, ale nie do końca rozumie ich specyfikę, różnorodność i indywidualność. Chciałby zbudować prestiż i uznanie imprezy w sposób odgórny, narzucając i podtrzymując stereotypy zamiast umożliwienia organicznego rozwoju imprezy (wniosek na podstawie komentarzy z forów, blogów i FB). BFG to świetny pomysł, szkoda byłoby go zaprzepaścić!

Zacznę od początku czyli zaproszenia imiennego, które dostałem i którego urokowi w pierwszej chwili uległem. Zagrało ono na mojej próżności i uwielbieniu zabawy (zapaliła mi się w głowie lampka pt. Super! Znowu spotkam znajomych, których dawno nie widziałem a co więcej poznam nowych ludzi!). Dopiero później dotarło do mnie, że mimo tego, iż zostałem IMIENNIE zaproszony, muszę odesłać zgłoszenie UZASADNIAJĄC dlaczego chcę tam być (?!). Ponieważ mieszkam w Londynie i nie mogę do Gdańska dojechać kolejką podmiejską SKM postanowiłem zapytać organizatora (Ewa Protaziuk) o możliwość wcześniejszego potwierdzenia mojego udziału w BFG. Niestety, mimo upływających dni ( i rosnących cen biletów lotniczych) nie dostałem odpowiedzi. Zrezygnowałem z wyjazdu i tego samego dnia dostałem maila od organizatora… z ankietą. Bardzo profesjonalne podejście, pełna kultura! Ignorować pytania IMIENNIE zaproszonego uczestnika i wysłać mu kolejną ankietę! To jednak nie koniec. 3-go października dostałem maila, który zagotował moją krew do granic możliwości i nie chodziło o to, że moje zgłoszenie zostało odrzucone, ale o formę odpowiedzi.


Po pierwsze nie byłem już Arkiem- byłem drogim blogerem, po drugie co najmniej połowa tego maila zachęcała mnie do oglądania, śledzenia i lubienia BFG, po trzecie organizatorka od niechcenia napomyka: „Oceniając nadesłane zgłoszenia braliśmy pod uwagę liczbę czytelników, uzasadnienie chęci uczestnictwa w forum oraz jakość i aktualizację prowadzonego bloga.” W jakim celu otrzymałem więc zaproszenie, nie wiem – jakoże te wartości w ciągu miesiąca nie uległy zmianie, więc organizator może powinien był przeznaczyć odrobinę czasu na sprawdzenie do kogo się zwraca? Chociażby po to, by okazać szacunek dla czyjegoś czasu. Wiem, że prowadzę bloga niszowego (to mój wybór) i nie chcę tutaj wyjść na dupka, ale chwileczkę, to mnie trochę obraża! Po czwarte najlepszy był koniec : „Życzymy powodzenia w realizowaniu blogowej pasji”. Nooooo żesz! Odpowiedziałem równie protekcjonalnym tonem, że życzę powodzenia w realizowaniu pasji tworzenia BFG ;)))


Sam pomysł Blog Forum Gdańsk uważam za świetny i życzę Miastu Gdańsk rozwoju i sukcesów. Proponuję jednak przemyślenie koncepcji lub zatrudnienie osób na nieco wyższym poziomie kultury osobistej i językowej i profesjonalizmu niż Pani Ewa Protaziuk.

Mam smutne wrażenie, że jak to zazwyczaj, chodziło o wydanie jakichś luźnych funduszy lub ktoś miał zabłysnąć jakimś lokalnym projektem. I nie było by w tym nic złego gdyby odbyło się to z mniejszą nonszalancją a z większą starannością.


Za największy sukces BFG uważam nagrodzenie „truskawkowej” Ani vel Vespertine ze Strowberries from Poland statuetką "Blog of Gdańsk Internautów" (swoja drogą ciekawa polszczyzna – chyba coś się pozmieniało odkąd wyjechałem z kraju…) Gratuluję jeszcze raz!!
OK! Atmosfera została oczyszczona, można zacząć gotowanie :)
Dzisiaj comfort food. Prosto, (nie)zaskakująco pysznie i aromatycznie. Pieczony czosnek i pieczone słodkie ziemniaki. Pieczony czosnek to jeden z moich ulubionych dodatków do zup, sosów, dipów czy rozsmarowania na kromce chleba i posypania solą morską (Minta Eats to bardzo chętnie też ;))) a słodkie ziemniaki …sami sprawdźcie ;))

Pieczone słodkie ziemniaki z czosnkiem, miodem i szafranowym crème fraîche
(4 porcje)

4 słodkie ziemniaki (150-200g każdy)
150g crème fraîche lub gęstej śmietany 30%
Szczypta szafranu
4 łyżki mleka
4 łyżki miodu (jaki lubisz najbardziej)
2 główki czosnku
2 łyżki oliwy z oliwek
Sól morska (opcja)

Rozgrzej piekarnik do 200ºC. Umyj i osusz ziemniaki. Obierz czosnek z nadmiaru łupin, odetnij ½ cm szczytu główki a następnie ułóż na środku indywidualnych, kwadratowych kawałków folii aluminiowej (15x15cm) polej oliwą i szczelnie zawiń.

Połóż ziemniaki i czosnek na blasze i piecz przez 30-35 minut obracając ziemniaki na drugą stronę w połowie pieczenia. Ziemniaki mogą zająć ok. 5-10 minut dłużej niż czosnek, są gotowe kiedy łatwo dają się nakłuć nożem.

W międzyczasie zalej szafran mlekiem i odstaw na 20 minut. Następnie wymieszaj mleczko szafranowe z crème fraîche i odstaw na później.

Wyjmij czosnek i lekko go ostudź. Wyjmij ziemniaki, powinny mieć chrupką skórkę, przekrój na pół, ułóż na talerzu, posmaruj pieczonym czosnkiem, polej miodem i posyp solą morską (jeżeli lubisz). Podawaj z szafranowym crème fraîche.


*Pozostały czosnek użyj do dipów, sosów, zup, etc. Przechowuj w lodówce max. 7dni.

Inspiracja: Ferran Adria

29 komentarzy:

Amber pisze...

Arku,jakże mi bliski post po wszystkich ochach i achach po BFG.
Ja tam byłam...
Jest duuuużo do zrobienia.

Twoje danie mnie zachwyca!

Dobrego jesiennego nastroju.

Mar pisze...

no ile można czekać?:P ale wróciłeś pysznie, jesień to zdecydowanie pora takich kojących potraw, u mnie ostatnio tylko comfort food, bez wymysłów. A Twoja propozycja mnie hipnotyzuje, słodkie ziemniaki, miód...i ten pieczony czosnek...

Unknown pisze...

Ciekawe obserwacje, które, mam nadzieję, przeczytają adresaci, choć pewnie nie, bo nawet nie wiedzą o Google Alerts (podstawowe narzędzie używane tutaj)...To jest właśnie problem polskiego PR-u i, rozszerzając, biznesu w ogóle: PR-em, komunikacja marketingową itp zajmują się w Pl ludzie przypadkowi, często niespełniający podstawowych wymogów, jakim jest np. władanie poprawną polszczyzną i bardzo dobra, a nie średnia, znajomość angielskiego. Zajmowałam się tym przez parę lat i nie zliczę, ile razy dostawałam info prasowe pełne błędów i kiepsko skleconych zdań, na poziomie licealisty. Ale gdzieś przecież trzeba upchnąć różne pociotki, prawda? No to damy córkę kuzynki Józi do PR-u, w tym dziale nie trzeba wiele umieć, wystarczy ładnie wyglądać (przysięgam, że to przykład z życia). Nie mówiąc o tym, że działania promocyjne i marketingowe często zleca się w PL...recepcjonistkom, sekretarkom etc. Wiem, w to trudno uwierzyć z perspektywy UK, ale tak jest. Nawet duże firmy, takie jak Irena Eris, mają na koncie wielkie gafy, jeśli chodzi o PR czy tłumaczenia z polskiego na angielski. Ta sama sytuacja panuje np. w wydawnictwach, gdzie PR-em i tłumaczeniami zajmują się często ludzie bez odpowiednich kwalifikacji. W innych sektorach jest pewnie podobnie.
Uff, rozpisałam się;-)

Marta pisze...

Nigdy nie jest za późno na ważny komentarz! Przykro mi słysząc kolejny negatywny głos na temat Blog Forum, zwłaszcza po tym jak większość gotujących blogerek i blogerów w swoich relacjach napisała, że nie czuli się traktowani na równi z autorami i autorkami innych blogów. Uśmiechy, żarty, pobłażanie - nawet ze strony prowadzących.
Ale ja jestem dobrej myśli! Zjem pieczonego batata, jeszcze raz ucieszę się ze zwycięstwa Strowberries from Poland i będę trzymać kciuki, że za rok będzie lepiej :)

Maggie pisze...

Ech, o BFG naczytalam sie juz troche: byly ochy i achy, bylo troche rozczarowania... Mimo wszystko zaluje, ze mnie tam nie bylo. No i Gdansk, moje rodzinne miasto, lubie odwiedzac z roznych okazji i bez okazji tez.
A slodkich ziemniakow dlugo sie balam. Teraz juz sama nie wiem, czemu: sa przeciez takie pyszne!

Wiewióra pisze...

To co napisałeś to to co i ja czułam. Niesmak i jakieś takie rozgoryczenie... po co zapraszać skoro nawet się danego bloga nie obejrzało? takie miałam wrażenie.
I jeszcze jedno, wiem, że pojechały tam osoby posiadające blogi pokrewne do mojego. Nie wydaje mi się bym od niech odstawała wręcz przeciwnie a jednak one zostały wybrane... czyżby znajomi "królika"??? mnogość zapytajników mi się w głowie zaświeciła.
I jeszcze jedno pytanie, czy chcieć być tam za rok?

A ziemniaki i czosnek palce lizać!!! ten ostatni sama robię a na ziemniaki przyjdzie pewnie pora :)

Aurora pisze...

Drogi Blogerze Arku,
na BFG nie było mnie, po prostu jakoś przeoczyłam (cóż za ignorancja! Jestem blogerką już od roku i dwóch miesięcy!), że taka impreza jest... I ogromnie żałuję!
Uzasadnienia Twoje są słuszne. Nie mniej jednak to od nas, blogerów, zależy jak tego typu imprezy w praktyce wychodzą - czy jest to pokazówka, czy coś ważniejszego ;)

Pieczone słodkie ziemniaki od tej pory wchodzą w obszar moich marzeń na ten wieczór! A dziś wspólne gotowanie ze znajomymi :))

P.S. Cieszę się, że nie tylko ja uważam, że doba powinna być dwa razy dłuższa ;-P

Dorota Swiatkowska pisze...

Nieładnie z ich strony, nieładnie..

kabamaiga pisze...

Arku dla mnie Twój blog nie jest niszowy. A uwagi genialne. Zdaje się, że Ptasia pisała o tym jak się do niej zwrócono "po imieniu".

A comfort food? Wspaniałe. Tylko niestety w moim cudnym mieście zdobycie słodkich ziemniaków graniczy z cudem.

Monika. L pisze...

Toć inaczej niż się spodziewałam, ale za to jak konkretnie...

Drogi Arku...:)
pozdrawiam
M.

Ewa pisze...

A dopiero teraz zobaczyłam tego małego Arka w pasku wuwuwowym, czad. Powiem Ci, że jestem mało mobilna z racji mieszkania na końcu świata i nawet o tym nie pomyślałam żeby się wybrac, z zazdrością spoglądam na wspólne fotki blogowiczów z BFG, ale cóż muszą to dla mnie pozostać internetowe znajomości.
To co piszesz świetnie pasuje do tych wszystkich wspaniałych ofert mailowych, które na pewno też dostajesz, a które można by podsumować w kilku słowach: daj nam darmowy kontent ktosiu a my w nagrodę powiemy, że od ciebie.

arek pisze...

Amber,
fajnie, ze mamy podobne odczucia :)
Jesiennej maelancholi stanowczo mowie nie;)

Mar,
ze mna jak z PKP, nie wazne jak dlugo, ale zawsze sie czlowiek doczeka;)
w tym daniu lubie to, ze wyglada tak niepozornie a taki ma power!

Aniu,
zgadzam sie z Toba, poniewaz sam mialem z takimi sytuacjami do czynienia wczesniej (szczegolnie w tzw. podmiotach budzetowych). W wypadku BFG szkoda mi, ze troche marnowana jest szansa na zbudowanie naprawde mocnego przedsiewziecia odzwierciedlajacego stan rzeczywisty a nie cel zalozony przez organizatorow. Po raz kolejny niedocenia sie tworcy/odbiorcy decydujac kto w jakiej szufladce bedzie lezal.
mam nadzieje, ze bedzie lepiej ;))

Marta,
Tez jestem dobrej mysli a co wiecej jestem za powstaniem imprezy goszczacej tylko kulinarnych blogerow ale oferujacej interdyscyplinarne warsztaty. Moze to jest rozwiazanie?

Maggie,
dla mnie Gdansk to przybrane miasto rodzinne, poniewaz dlugo tam mieszkalem, uczylem sie i pracowalem. Dlatego zycze mu jak najlepiej :)
Ty sie balas batatow?! ciekawe kto tu jezdzi na Castle Party hahaha

Wiewiora,
masz racje pozostal niesmak. Moim zdaniem to wynik tego, ze organizatorzy chcieli szybko zyskac rozglos i prestiz zapominajac o przeprowadzeniu researchu...
a ziemniaki sprobuj koniecznie, zaskoczysz sie :))

Aurora,
Ale z Ciebie ignorantka! jak moglas!! hahaha
Masz racje, to od nas zalezy jak takie imprezy przebiegaja i moge zareczyc, ze jak ja ide na impreze to wszyscy sie bawia TAK naprawde TAK (pamietasz to http://video.interia.pl/obejrzyj,film,94859 )

Dorotus76,
tak malo elegancko ;))

Kabamaiga,
Tak pamietam co mowila Ptasia :)) no, ale u niej przyjamniej od poczatku zawalili ;))
Zapytaj w sklepie o ziemniaki 2-3 razy to sprowadza. To zawsze dziala ;)

Monika.L,
to dokladnie jak ja z BFG, spodziewalem sie ciut inaczej i konkretniej ;))

Nobleva,
zeby bylo Ci blizej zawsze mozesz wpasc do Londynu, niezla grupka by sie tutaj zebrala :))
a co do ofert, to fakt, zdecydowana wiekszosc nie nadaje sie nawet do czytania ;) Chociaz ostatnio mialem kilka naprawde profesjonalnych i dobrze przygotowanych, cos sie zmienia...

Dziekuje jeszce raz za super komentarze, no i... ze jeszcze o mnie pamietacie ;)))

belgia od kuchni pisze...

Tez myślę podobnie jak ty Arku, ze dla blogerów kulinarnych powinna być osobna impreza.

Kasinka pisze...

Panie Arku, czy pański blog jest niszowy? Nie! Za to bardzo profesjonalny, nie tylko ze względu na opisy i zdjęcia, ale głównie z powodu doświadczenia zawodowego, które świetnie widać po połączeniach składników w daniach. Dania nowatorskie, ciekawe, wykonane niezwykle estetycznie i co najważniejsze z pasją. Dla mnie domorosłego kucharza pasjonaty stanowią inspirację i uświadomienie, że jeszcze wiele muszę się nauczyć. Serdecznie pozdrawiam Kasia

arek pisze...

Belgia od kuchni,
wydaje mi sie, ze mogloby to byc elementem jakichs targow...

Pani Kasinko (musimy kiedys wypic brudzia haha),
Wzruszenie za gardlo chwyta po przeczytaniu Twojego komentarza.

mirosix pisze...

Tez nie wydaje mi sie zeby Twoj blog byl niszowy. Osobiscie bardzo podobaja mi sie Twoje przepisy, poniewaz sa proste i z kilku skladnikow potrafisz wyczarowac naprawde rewelacyjne dania. Kuchnia fusion to jak dla mnie czesto za duzo - skladnikow, smakow. Pozdrawiam

arek pisze...

Mirosix,
fajnie i super milo to slyszec, ze moja nisza nie jesta taka niszowa ;)))

Karolina pisze...

Arku, po pierwsze nie wiem skąd pomysł, że blog jest niszowy? :) Jest inny, to zaleta. :)

Po drugie - niestety mam podobne doświadczenia jeśli chodzi o wymianę maili z organizatorami. Tyle, że... krótsze. :D Czyli pierwszy mail imienny, i moja odpowiedź, że dziękuję, ale zaproszenie przyszło za późno (miałam kupiony bilet do Polski na wcześniejszy weekend, na Śląsk). I spytałam czy jest możliwość, aby w przyszłym roku dać mi znać na co najmniej 3 miesiące wcześniej. Era tanich lotów odeszła do lamusa, a skoro dla Ciebie zorganizowanie lotu na trasie Londyn - Gdańsk wymaga jednak czasu (i kasy, a jakże!), to wyobraź sobie tę podróż z Yorkshire, gdzie na najbliższe lotnisko obsługujące tę trasę mam 2 godziny drogi z domu. Czy muszę pisać, że żadnej odpowiedzi nie dostałam? :) W świetle Twoich uwag nawet się cieszę, bo komuś zabrakło profesjonalizmu, aby poprowadzić organizację od A do Z.

I tak samo jak Tobie z głowie zaświeciła mi się lampka "impreza", a co za tym idzie możliwość poznania blogerów, przekonania się, czy rzeczywiście wiele tracę na braku kontaktu z tymi ludźmi na żywo, jak podpowiada mi wyobraźnia (potrafi zdziałać cuda bazując tylko na słowie pisanym w internecie, ha, ha!) siedząc na ty zadupiu w Yorkshire. ;)

A danie - jak zwykle fajowe. :) Słodkie ziemniaki to jedno z moich ulubionych warzyw. :)Szafran z cerem fraiche - nie próbowałam, ale zapamiętuję. :) Ja dziś zgrzebnie - mam ochotę na mielone i buraczki. ;)

Ślę uściski!

Karolina pisze...

I jeszcze jedna uwaga: tak niestety jest, gdy organizuje się coś za pieniądze rządowe. Dlatego też jestem wielkim fanem inicjatywy prywatnej. Pozdro! :)

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

Szkoda, że Cię nie było, mam nadzieję,że mocno się nie zraziłeś i w przyszłym roku - o ile oboje dostaniemy się na BFG - uda się spotkać!

O tej niszowości blogu to chyba z przymruzeniem oka pisałeś? :)

Kurczę, wracam do gotowania po dlugiej przerwie i mam ogromną garść inspiracji zebraną po wizytach na różnych blogach - dorzuciłeś ich dużo!

Miłej nocki!
:)

arek pisze...

Karolina,
ja mysle (tak jak juz mowilem wyzej), ze latwo mozna byloby zrobic taka impreze w Londynie, troche by sie nas nazbieralo ;)

Jezeli chodzi o moje odswiadczenia ze spotkan w relu to musze uzyc samych superlatyw (zero wazeliny!!) - swietni ludzie, swietne spotkania, wielokrotnie (kiedy tylko sie dalo) powtorzone :)
Czekam na wiecej :)
Ja tez przedkladam inicjatywe prywatna nad centralna;)

Aniu,
na BFGie nie bedzie mnie ;) ale z Toba i cala ekipa moge sie spotkac nawet w tym samym czasie, w sumie to nie moge sie doczekac, bo przekladam to juz bardzo dlugo, a za 3miastem tez sie stesknilem ;)

Ewelina Majdak pisze...

Arek ja bardzo żałuję, że Cię nie było. W ogóle zaproszono same baby-kulinarki i ani jednego Pana!
Szkoda, że tak się stało.
Ale wiesz co nie było tak źle. Sama znalazłam więcej minusów niż plusów, ale postanowiłam nie sączyć jadu i się przymknąć ten jeden raz :)
Kisses!

skoraq cooks pisze...

Pysznie i luksusowo. Dzięki Arku za inspirację, tym bardziej, że wkrótce będę się musiała kulinarnie wykazać. A to świetny pomysł bo na pewno pyszny ale i prosty, więc w całości Ci go zabieram :-)

Bea pisze...

Ja niestety nie przepadam za tego typu imprezami, dlatego od razu wiedzialam, ze z zaproszenia rezygnuje (a z tego co czytam u Ciebie, to chyba jednak dobrze zrobilam ;)). Nazwa "Blog of Gdańsk Internautów" i mnie mocno zaciekawila, by nie powiedziec - zaniepokoila :D
Za to pieczone bataty i czosnek to z cala pewnoscia cos, co wywoluje same pozytywne wrazenia i co dosyc czesto pojawia sie na moim stole, za to szafranowy dodatek do nich brzmi intrygujaco.

Pozdrawiam serdecznie Arku egoistycznie zyczac sobie, by wiecej bylo tak 'niszowych' blogow ;)

*sweet dreadi* pisze...

Te zdjęcia mnie zachwycają.
Chciałabym zjeść, nawet je.

Czyprak Antoni pisze...

Hehe, Twój blog niszowy? Profesjonalny - tak, ale nie niszowy, zlituj się!

Ja nie lubię takich imprez, więc się nie nastawiałem na udział, ale mogę powiedzieć jak jeden taki co się miota po scenie: ja wiedziałem, że tak będzie, mhm mhm ;)

Słodkie ziemniaki fajowe, nawet ja bym chyba umiał zrobić. Czosnek uwielbiam w każdej postaci, pieczonej również. Pozdro i elo! ;)

piegusek1976 pisze...

zajrzałam tu po raz pierwszy i bardzo mi się u Ciebie podoba, po komentarzach zamieszczonych pod tym postem chyba nie masz już złudzeń co do tego, że blog nie jest niszowy :)
co do BFG to bardzo żałowałam, że mnie tam nie było i że nie spróbowałam-chociaż po Twojej relacji może to i dobrze.
a batatów jeszcze nie jadłam-próbowałam zamówić je już kilka razy w moim miasteczku ale bezskutecznie, trzeba się wybrać po nie do większego miasta :)
pozdrawiam

Śnieżka gotuje pisze...

A może kulinarni blogerzy powinni sami sobie zorganizować konferencję. Nikt nas nie będzie traktować pretensjonalnie i z wyższością. O!

buruuberii pisze...

Arku, gdy cztam o Twoich przebojach z BGF to w sumie rozumiem Twe rozgoryczneie pewne i ciesze sie tym samym, ze nei planowalam z oferty BGF skorzystac :) Nie lubie castingow :D
Dobrze, ze bataty mozna upiec nie wypelniajac sterty formularzy - przyszna propozycja, prosta a wykwintna! Pozdrawiam cieplo :)