Którejś soboty (jak co tydzień!) przyjechał mój wujek ze swoim, kilka lat młodszym ode mnie, synem Andrzejem. Niestety Andrzej w międzyczasie zmienił imię…Kazał na siebie mówić Andżin-san. Miał sześć lub siedem lat, był zafascynowany Szogunem- kultowym serialem czasów PRL-u i o ile dobrze pamiętam na spotkaniach rodzinnych był jeszcze tak nazywany jako nastolatek.
Było to moje pierwsze spotkanie z „szerokopojętą kulturą Japonii” haha. To chyba Szogun zasiał we mnie ziarenko ciekawości, żeby tam pojechać, zobaczyć, doświadczyć na własnej skórze. Tak sobie marzyłem… nie czytałem książek o Japonii- nie lubię teoretyzowania, postanowiłem, że kiedyś tam pojadę.
Szybko jednak zapomniałem o tym planie… Japonia pojawiła się następnie jakieś dwadzieścia lat później w opowieściach znajomego, który przywiózł ze swojej podróży ciekawe japońskie SKA a przy tym dużo opowiadał o niesamowitych gastronomicznych doświadczeniach.
Nie wiem o niej wiele, ale jak dotychczas… jestem zafascynowany.
Dzisiaj bardzo prosto, z pozoru nieodkrywczo, ale trzeba spróbować, żeby docenić to połączenie smaków i tekstur. A poza tym - smacznie i zdrowo :)
Carpaccio z tuńczyka
(4 porcje)
5 listków świeżej bazylii
5 listków świeżej mięty
180g białej rzodkwi
50ml majonezu
2-3 łyżki mleka
1 łyżeczka jasnego sosu sojowego
½ łyżeczki musztardy
Odrobina białego pieprzu
100-120g świeżego, dobrej jakości tuńczyka
Obierz rzodkiew a następnie przy pomocy małego nożyka zacznij obierać ją tak jak obiera się jabłko, żeby poszczególne „obierki” były jak najdłuższe i jak najcieńsze. Zroluj „obierki” i dużym nożem kuchennym potnij na cienkie plasterki żeby otrzymać tzw. szyfonadę. Jeżeli nie masz tyle cierpliwości – zetrzyj rzodkiew na małych oczkach tarki. Namocz pociętą rzodkiew przez minutę w zimnej wodzie. Delikatnie odciśnij i przełóż do miski. Potnij listki bazyli i mięty w wąskie paski dodaj do rzodkwi, wymieszaj i przełóż do naczynia w którym będziesz serwować danie.
Wymieszaj dokładnie majonez, mleko, sos sojowy, musztardę i biały pieprz aby otrzymać dresing.
Potnij tuńczyka na cienkie plasterki i zaaranżuj na rzodkwi. Polej dresingiem i podawaj natychmiast.
*Wiem, że z ekologicznego punktu widzenia to niezbyt etyczne, żeby prezentować danie z tuńczyka, ale ja używam tutaj kornwalijskiej odmiany albacore, łowionej w ekologicznie odpowiedzialny sposób.
** Bazylia i mięta są substytutem liści shiso, które występuje w oryginalnym przepisie.
Przepis pochodzi z „Harumi’s Japanese Cooking” Harumi Kurihara
11 komentarzy:
Wygląda apetycznie.
Tuńczyk, miłość Japończyków, podany w ten właśnie sposób jest częstą przystawką na japońskich stołach.
Pozdrawiam, Arek-san!
Piękne połączenie smaków.
Rzodkiewkę ostatnio robiłem z pomarańczami myśląc, że gości potruje a znikła jak duchy.
Jak to mówisz: tekstury w tym daniu wyglądają wyśmienicie.
Świetna przystawka. pozdrawiam
Ciekawie prezentuje się ten tuńczyk po japońsku.
Myślę,że każdy jest po trochu zafascynowany tą kuchnią.Ja też do tych osób należę...
Jeżeli chodzi o ekologicznego tuńczyka, to wydaje mi się,że w sprzedaży tylko takie są.
Pozdrawiam.
Andzi-san, no nie mogę :)))
Surowego tunczyka nie jadłam, a ze co do zasady jestem z surowym na nie (chodzi mi o mięsa wszelakie), to...sama nie wiem :) Ale opowieść jak zwykle boska.
Kiedyś przezyłam lekką fascynację Japonią, a to za sprawą książki "Japonia na codzień" czy jakoś tak... czytałamm ją w s.p. i strasznie mi się to wszystko spodobało...
POzsrowienia ślę z marnego, zimnego Gdańsk!
ależ pyszności na lekką przekąskę!
Jeso ja chyba zamiast się z Wami spotykać w knajpach to się wproszę na obiad :D
Może być albo to albo ta kaczka w pomarańczach hehe
Ucałowania dla Ciebie i Małżonki:)
kocham japonskie jedzenie-nie ograniczajac tej milosci tylko do sushi. w PL niestety mozemy tylko pomarzyc o takim tunczyku jakiego pokazujesz, a szkoda;/ pozdr.
no a w szczegolnosci w wielkiej brytanii mowia ze tunczyk wymiera i nie powinno sie go jesc!ponoc nawet Nobu wycofalo go z menu. poza tym delfiny gina przy polowach tunczykow.
Surowy tuńczyk doprowadza mnie do obłędu. Uwielbiam!
No pięknie :D Mnie "szerokopojęta kultura japońska" ujęła za sprawą odtwórcy roli Szoguna ;D A do tej kuchni mam słabość, wystarczy jak sobie poczytam składniki i wyobrażę jak smakują. Do tego wszystko takie minimalistyczne i pięknie podane. Kiedyś w Paryżu przyjaciółka zaprowadziła mnie do sklepu z japońskimi słodyczami - sposób (a raczej ich dziesiątki) jak można zapakować jedno ciasteczko, po prostu mnie zauroczyły. Chciałabym kiedyś tam pojechać...
Uwielbiam kuchnie japonska, za prostote wlasnie, minimalizm no i ten smak:)
Bardzo ten tunczyk do mnie przemawia:D
Prześlij komentarz