Rzodkiewki wyrwane z grządki i higienicznie wytarte w spodnie, truskawki zerwane z krzaka (miałem jazdę na te zielone, które były miękkie, ale brakowało im dnia lub dwóch do całkowitej dojrzałości), kolby kukurydzy z pola przy drodze, maliny i jagody zebrane w lesie…
A wieczorem pieczone ziemniaki i kiełbaski z ogniska popijane Cinzano i Martini Bianco kupionymi w Pewexie przez przebojowe koleżanki z Erefenu**, którym pokazywaliśmy konstelacje i spadające z nieba gwiazdy. To wspomnienia mojej wakacyjnej diety. No, ale wtedy mieliśmy góra piętnaście lat… Teraz warzywa wypada jeść w trochę bardziej wyrafinowanej formie, szczególnie w towarzystwie ;))
Rzodkiewki, seler i Pecorino w truflowym dresingu
(4 porcje)
1 łyżka białego oleju truflowego
5 łyżek oliwy z oliwek (extra-virgin)
1 łyżka białego octu balsamicznego
Sok z ¼ cytryny
Sól morska
Świeżo zmielony pieprz
8-10 rzodkiewek
½ białej rzodkwi
50-60g obranego korzenia selera
50g sera Pecorino Romano lub Parmezanu
6 łyżek pestek granatu
Mała garść listków natki pietruszki
Zrób dresing mieszając ze sobą oleje, ocet i sok z cytryny. Dopraw solą i pieprzem.
Warzywa przygotuj tuż przed podaniem. Potnij je bardzo cienkie plastry, używając obieraczki do warzyw potnij ser (lub „zestrugaj” go nożem) i wrzuć składniki do miski. Dodaj pestki granatu i listki pietruszki, wymieszaj delikatnie i polej dresingiem. Podawaj z grzankami natartymi czosnkiem.
*Przepis Jacob Kenedy- szef kuchni Boca di Lupo w Londynie.
**Info dla młodszych czytelników Erefen=RFN=Niemcy Zachodnie.
wtorek, 28 czerwca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
22 komentarze:
Rety, Arek, też wcinałeś kukurydzę na surowo? :))) To było coś! Takie kolby uszabrowane na polu u sąsiada, jakimiś strasznymi konsekwencjami (zdrowotnymi) nas straszyli, ale co tam, pyszna była, a chowanie się w tych wysokich kukurydzianych 'chabaziach' jeszcze lepsze :D I rzodkiewki i maliny i jagody, ach!
Ta "bardziej wyrafinowana forma" podoba mi się szalenie, ale powiem szczerze, wybieram rzodkiewkę higienicznie wytartą o spodnie (tzw. sterylizacja metodą polską;))
Serdeczności :)))
Ja też jadłam kukurydzę prosto z pola, na surowo, mniam:))
Fajne wspomnienia i pysznie podane warzywka:)
Pozdrawiam:)
Chętnie chrupnęłabym takie sałatkowe cudeńko!
O tak, wsponienie "buszowania" w kukurydzy i zgryzanie jej soczystych kolb - bezcenne:)
Surówka cudowna, i tak pięknie podana. Pysznie!
O tak, wspomnienie "buszowania" w kukurydzy i zgryzanie jej soczystych kolb - bezcenne:)
Surówka brzmi bardzo aromatycznie i do tego cudownie podana:)
Kukurydzę też podkradałam z pola.Jaka słodka była!
Taką sałatkę to ja sobie dzisiaj zrobię.Obowiązkowo.Tylko kupię pecorino,bo wyszedł.
Dzięki Ci!
Ja pamiętam jak podkradaliśmy małe kolby kokurydzy (takie wielkości palca), które w koszulce przynosiło się mamie do zaprawy :) I jakoś nigdy nikt nie dostał za to "bury" :)
"Surówka" pierwsza klasa :)
Nigdy nie jadłam kukurydzy prosto z pola i mam wrażenie, że wiele straciłam :)
A surówka wygląda przepysznie.
Pytanie organizacyjne:-); gdzie kupujesz rzodkiewki? Bo to jedyna rzecz, której tu nie mogę kupić przyzwoitej jakości, a próbowałam w wielu miejscach. Wszystkie są za łagodne. Tylko mi nie mów, że to rzodkiewki od specjalistycznej firmy cateringowej...
Ja też wcinałam kradzioną kukurydzę ;)) Smakowała nieziemsko. I rzodkiewkę brudną też, a jakże. Z własnego ogródka. Teraz po ogródku zostało tylko wspomnienie, a szkoda...
A biała rzodkiew kojarzy mi się z moją babcią. Po niej tez niestety zostały tylko wspaniałe wspomnienia, a jednym z nich jej surówka z rzodkwi właśnie.
Cinzano w wieku 15 lat? Szczęściarz z Ciebie.
Nie chce mówić czy ja popijałem ziemniaki z ogniska.
A co do sałatki... Pasuje mi tu ten granat. Wybucha pięknie nad tą rzodkiewką.
pozdrawiam
Piekna, wykwintna i elegancka salatka. Z powodzeniem moglaby konkurowac z kielbaskami z ogniska ;)
Fajna sałatka, tylko rzodkiewki w ogródku mi się skończyły, a kupne smakują mizernie. Poczekam do wiosny.
wakacyjne wspomnienia... bardzo fajny skrót tego, co Ty przeżywałeś.
tak, masz rację... szybko, byleby się najeśc, ważniejsze było towarzystwo i przygody ;]
wspaniały sposób na warzywa. oj, naprawdę, forma niebywale wyrafinowana i gustowna.
Arku, już sam jej wygląda powala, a co dopiero smak! u Ciebie zawsze wszystko jest takie wykwintne, że aż szok :)
Arku! W dzieciństwie całe wakacje buszowałam w łanach kukurydzy, bo były częścią naszego wielkiego ogrodu. Kukurydza wprost z kolby to był przysmak cudowny. Podobnie jak rzodkiewki z ogrodu. Wszystko oczywiście potraktowane metodą sterylizacji polskiej, o jakiej pisała Monika :D
I wiesz mam zupełnie podobne wspomnienia ogniskowe, tylko zamiast koleżanek z Erefenu, byli koledzy z Węgier;D
Pozdrawiam!
oj tam oj tam, a kto się przejmuje tym co wypada ?
najlepiej jest jeść raz tak raz tak
cóż za prawdziwy post:) w każdym z nas myślę drzemią podobne wspomnienia, niewiele wtedy potrzeba było do szczęścia. Uwielbiam rzodkiewki, rzepki i kalarepki, a białą rzodkiew po prostu kocham (gdy mama podawała do obiadu tartą rzodkiew ze śmietaną, solą i pieprzem reszta obiadu się nie liczyła:)). Dzisiaj szukam na nią innych sposobów i taka kombinacja intryguje, ale olej truflowy,hm..się naszukam pewnie, a jak już znajdę to majątek wydam;) ale jeśli mówisz, że warto...tak, skończyły się czasy, gdy niewiele potrzeba było do szczęścia:)
ech....Arku...obudziles we mnie wspomnienia.....dokladnie tak bylo,jak piszesz,z tym,ze winko kupowali koledzy,ktorzy siedzieli w ZACHODNIM!! Berlinie ;)i pamietam,ze czesto byla to Kijafa-hihihi...
Salatke adoptuje do prywatnych zbiorow-pysznie brzmi i wyglada,a salatki to jest to,co tygryski lubia latem najbardziej :)
Pozdrawiam cieplutko :)
...ja też miałam fazę na zielone truskawki, paradoksalnie bywały słodsze niż te dojrzałe czerwone. Pozdrawiam.
Bardzo lubię warzywne racuchy, ale że z różą ? oj chyba bym nie wpadła;)
Pozdrawiam
Zabijasz mnie Arku tym wyrafinowaniem. Po prostu uwielbiam jak proste rzeczy zamieniasz w takie cuda :-)
Prześlij komentarz