Testosteron sączy
się ze ścian, szef krzycząc wydaje dyspozycje a kucharze posłusznie biegają
imitując balet, mijają się w dziwnych pozach, nie gubiąc swojej trajektorii
(ani potraw) jak kropki oznaczające samoloty na ekranie wieży kontrolnej. To
wszystko przy akompaniamencie trzeszczącego radia, które co chwila zagłuszają
metaliczne odgłosy patelni uderzających o płytę kuchenki. Takie jest
wyobrażenie pracy w kuchni, taki obraz kreują filmy i programy telewizyjne. Nie
mówię, że to nieprawda, ale nie mówię również, że to prawda.
Gordon Ramsay-
jego nie trzeba przedstawiać. Marco Pierre White z bandaną na głowie zrewolucjonizował
angielską kuchnię, stosując dietę kawowo-papierosowo-bezsenną ocierał się o
granicę obłędu. Tom Aikens trafił do podręcznika dla studentów gastronomii z
niechlubnego powodu, w ramach kary oparzył swojego podwładnego rozgrzanym nożem
za pomyłkę w trakcie serwisu. Maczo-szefowie, krew, pot i łzy czyli „stara szkoła”
- to raczej pieśń przeszłości.
Kulinarny świat
uległ demokratyzacji i teraz pasja szefa jest uzupełniana pasją jego załogi.
Mimo długich godzin spędzonych w kuchni, które teoretycznie pozbawiają
możliwości posiadania innego życia oprócz kuchennego, wielu szefów takie
posiada lub będąc bardziej dokładnym stara się je posiadać. Nowoczesny a raczej współczesny szef kuchni to po pierwsze
kulinarny artysta a po drugie odpowiedzialny biznesmen i kreator własnego
wizerunku.
Najważniejsze
jest to, że pomimo presji, braku czasu i permanentnego poszukiwania nowych
pomysłów i nie ukrywajmy życia w kulinarnej bańce mydlanej, szefowie też są
zwykłymi ludźmi, których najczęściej nie stać na jedzenie w dobrych/drogich
restauracjach ale także nie bardzo ich to interesuje. Oni wolą proste, smaczne,
niezbyt wyzywające intelektualnie dania, które popite kieliszkiem dobrego wina
lub szklanką piwa zadziałają jak pauza czy reset.
Moją teorię (i
praktykę hehe!) podziela przewodnik „Where Chefs Eat”, który polecam
zainteresowanym. W końcu dobrze wiedzieć gdzie potencjalnie można znaleźć
swojego ulubionego kucharza ;)
Żeby nie być
gołosłownym, zapraszam na jedno z moich ulubionych dań spełniających powyższe
warunki a nawet więcej…
Kopytka z batatów
i pasternaku ze smażonym jarmużem i Stiltonem
(6-8 porcji)
600g batatów
400g pasternaku
50g tartego
Parmezanu lub Grana Padano
200g mąki +
więcej do posypywania
1 duże żółtko
2 łyżki oliwy z
oliwek
Sól morska
Świeżo zmielony
pieprz
1 łyżka masła
Liście z jednej
„główki” jarmużu*
Tarta gałka
muszkatołowa (do smaku)
100g sera Stilton
lub innego pleśniowego
100g prażonych
pinioli
Oliwa/Olej do
smażenia
Rozgrzej
piekarnik do 200ºC. Zagotuj garnek posolonej wody.
Obierz i potnij
na równe kawałki bataty i pasternak. Bataty ułóż na blasze a pasternak obgotuj
przez 5 minut, wyjmij łyżką cedzakową i dodaj do batatów. Piecz przez 30-40
minut aż warzywa będą miękkie i skarmelizowane na brzegach.
Wyjmij, zmiel
blenderem na puree, odstaw do całkowitego wystygnięcia.
Dodaj parmezan, ¾
mąki, żółtko, oliwę, szczyptę soli i pieprzu. Zagnieć ciasto (w razie potrzeby
dosypując więcej mąki), podziel je na mniejsze części a następnie na posypanej
mąką stolnicy formuj z nich wałki i tnij na „kopytka”.
Gotuj kopytka w
dużej ilości posolonej wody przez 1-2 minuty po wypłynięciu na powierzchnię.
Przełóż na talerz/blachę i przestudź.
Na patelni
rozgrzej odrobinę oleju i masło, smaż kopytka aż się zarumienią, przełóż na
talerz, dodaj odrobinę masła, wrzuć jarmuż i podsmaż 2-3 minuty aż zmięknie.
Dopraw gałką i odrobiną pieprzu, wymieszaj z kopytkami, posyp skruszonym serem
i piniolami.
Smacznego!
* Zamiast jarmużu
możesz użyć szpinaku lub liści buraków.
** To świetne
samodzielne danie albo dodatek do kotletów mielonych lub smażonej piersi z
kaczki.
29 komentarzy:
"Mimo długich godzin spędzonych w kuchni, które teoretycznie pozbawiają możliwości posiadania innego życia oprócz kuchennego, wielu szefów takie posiada lub będąc bardziej dokładnym stara się je posiadać". Przydługie to zdanie, ale oddające całą prawdę o której niewiele wiem...., ale dzięki Tobie coraz więcej:)
Przepyszne to, co proponujesz po godzinach:)
Dlugosc tego zdania oddaje "monotonie" szefoskiego dnia, to taki chwyt psychologiczny ;)))
Zadziałał:)
Super! :)))
Podoba mi się. I wpis i przepis. A pasternak czeka u mnie na wykorzystanie. Wygląda na to, że w końcu się doczeka :-)
Coś mi mówi, że wiem już jak wykorzystam pasternak w przyszłym tygodniu...
Swietny wpis. I w 100% sie zgadzam, ze prawdziwa kuchnia wyglada nieco inaczej niz w wyobrazni przecietnego Kowalskiego. Nie znam tez zadnego szefa, ktory jadalby w drogich restauracjach ;)
Ojtam ojtam, akurat szefów kuchni jadających w drogich restauracjach znam. Sęk w tym,że zazwyczaj za to nie płacą ;-) A tak w ogóle, to święta prawda!
Przepis idzie do zakladki 'do zrobienia'. Dzieki za fantastyczna inspiracje.
Zdecydowanie wole nowoczesna 'wersje' szefa kuchni ;)
A zachwyt do powyzszych kopytek podzielam calkowicie! U mnie niestety nie byly tak piekne jak Twoje - http://www.beawkuchni.com/2011/01/gnocchi-z-batatow-i-pasternaku.html
(no i jarmuzu niestety brak, wiec byla rukola + roquefort), ale zdecydowanie warto je powtarzac :)
Pozdrawiam serdecznie!
bardzo ciekawe połączenie, gratuluję pomysłów! Dam znać jak smakowało ;P pozdrawiam
"Kulinarny świat uległ demokratyzacji i teraz pasja szefa jest uzupełniana pasją jego załogi."
I to mi się podoba, tak powinno być nie tylko w kulinarnym świecie, a w każdej pracy. :)
Mądrze i ciekawie piszesz Arku.
A gotujesz wspaniale!
Pozdrawiam:)
W 2004 moze 5tym head chef uparl sie, zebysmy z tej samej "masy kopytkowej" robili nadziewane szpinakiem I plesniowcem kulki, ktore potem smazylismy I zapiekalismy. Byly oczywiscie pyszne, ale okazaly sie porazka w trakcie serwisu. Co druga sie rozpadala. Zaczelismy wiec robic kopytka, bo sa latwiejsze tzn szybsze niz gnocchi,bo kazdy dodatkowy duch to strata czasu ;)
Nie czekaj rob ;))
pięknie, bosko, smakowicie :)
Czytałam Twojego posta z ogromnym zainteresowaniem, a rzadko mi się to zdarza. Zwykle przelatuję przez posty wzrokiem, zdjęcia, przepis i dalej..fsascynuje mnie życie kuchni i szefów kuchni; marzę o kilku dniach w środku prawdziwej kuchni na obrotach, ale będąc jednym z trybików, a nie oglądaczem. Mogłabym kroić warzywa! byle móc podglądać. A kopytka bardzo do mnie przemawiają; tylko skąd ten pasternak? Poszukam. A co można z rzepy? A może coś zamiast pasternaku? pietruszka? pozdrawiam i szkoda,że nie wrzucasz postów częściej:)
Maju, mysle, ze pietruszka bylaby dobra, daj jej troche mniej. Fajnie, ze Ci sie podoba co pisze, sam chcialbym publikowac wiecej, ale czas czas ;) niedlugo nowe wydanie Monitor Magazine/White Plate magazine - polecam oczywiscie swoj kuchenny felieton :))
Ja tez Ci mowie ;))
Tylko duze nazwiska maja mozliwosc skorzystania z goscinnosci innych duzych ;))
Ja tez znam takich: Redzepi, Atherton, Roux hahaha! Ale to ekstraliga ;)
Alesz prosz :)
Dziekuje, chociaz szefowie to tez najwieksze sroki-podgladaja, podbieraja I lekko zmieniaja- ja tez :)
Dziekuje bardzo sliczni :))
Pozdrawiam goraco :)
Cala przyjemnosc po mojej stronie :)
O Boże, przypalił biedaka rozgrzanym nożem? To się nazywa psycho-szef!
Kopytka masz jak z marzeń, Arku ;)
Tak bylo! Duze cisnienie spoczywalo na szefie, slaba kumancja mlodego commisa I puscily nerwy. Big Time! Wiem, od kolegi, ktory jeszcze niedawno u niego pracowal, ze Tom A nadal jest wymagajacy I temperamentny, ale zachowuje granice ;) btw swietny chef bardzo lubie jego gotowanie :)
Arku! dzięki za radę, a co do Monitora, kupię i poczytam, i napiszę:) pozdrawiam!
Wyglądają bardzo atrakcyjnie i jestem pewna, żę są świetne!
piękne danie. kopytka odświeżone, a z pasternaku to mi jeszcze nie znane. A fajny, słodkawy, pewnie są wyborne. Przeklinałam go w UK gdy mi rosół zbytnio słodził, teraz by się przydał...
Prześlij komentarz