środa, 17 lutego 2010

Nastęnego dnia...

Ponieważ zima trzyma, wspominam początek lata.

Odbieram telefon. Elliott.
- Dzisiaj idziemy na imprezę Lindy Farrow. Przesłałem ci adres na facebooka. Bądź tam o 18. Jak będzie nudno to spadamy do George & Dragon. Tam będą wszyscy…
- O.K.

Dotarłem lekko spóźniony a tam…nuda. Nic się nie działo, ale spotkaliśmy znajomą parę, wymieniliśmy w czwórkę spojrzenia, szybko dokończyliśmy drinki, Elliott gwizdnął na palcach i za 15 sekund pakowaliśmy się do czarnej taksówki.


W George & Dragon robiło się już ciasno (chociaż przy jego gabarytach to wcale nie takie trudne hehe), jak zwykle paru znajomych fotografów, stylistów i designerów. Za barem stała Kim Wilde (wycięta z papieru) a DJ grał kiczowaty pop, lampki choinkowe były raczej wszechobecne, różowe podświetlane flamingi wisiały na ścianie obok ruszającej się głowy łosia. Tutaj wypiliśmy tylko parę piw ponieważ dołączył do nas nasz stary kumpel Ben z wiadomością dnia na ustach (przynajmniej dla ludzi z branży mody), że za pół godziny musimy być w Carpenters Arms bo wpada tam Alexander (Lee) McQueen

Do Carpenters Arms, gdzie panował klimat lekkoAlmodovaropodobny, parę minut po nas wszedł Lee McQueen z paronastoosobowym entourage. Zrobił na mnie wrażenie cichego i „ukrywającego się” za ścianą osób, które ze sobą przyprowadził… Bawiliśmy się super, tocząc przerywaną jedynie na podejście do baru, konwersację z ciągle zmieniającymi się osobami (wróciłem do domu z pełną kieszenią wizytówek od prawników, grafików, filmowców), które nie mogły zrozumieć co robi dwóch nie- gejów (ja i Ben) w ultragejowskim pubie:)


Z bardzo małą domieszką krwi w naszych żyłach postanowiliśmy kontynuować dobrze rozpoczęty wieczór i przenieśliśmy się do hedonistyczno-barokowego Beach Blanket Babylon, gdzie ku mojemu zaskoczeniu zostałem przedstawiony (nie miałem siły protestować) właścicielowi jako fotograf z FHM…ale to już inna historia:)

Po takim wyjściu, następnego ranka jedyne o czym marzę (wręcz mi się to wcześniej śni:) jest smażone jajko…

To poniżej może uleczyć syndrom dnia poprzedniego, ale polecam je (nawet bardziej) jako zwykłe-niezwykłe śniadanie:)


Jajko sadzone z buerre noisette, szałwią, chilli i czosnkowym jogurtem
(2-4 porcje)

250g gęstego, greckiego jogurtu
2 ząbki obrane i rozgniecione czosnku
2 łyżki oliwy z oliwek
Sól morska
80g masła
8-10 listków szałwi
4 świeże, dobrej jakości jaja
1 czerwone chilli pocięte w cienkie plasterki

Do miski włóż jogurt, czosnek, oliwę i sól. Wymieszaj bardzo dokładnie aż oliwa połączy się z jogurtem. Spróbuj i ewentualnie dodaj więcej soli. Odstaw na chwilę, żeby smaki się połączyły.
Na patelni, na średnim ogniu rozgrzej masło z szałwią i smaż do momentu aż masło zacznie się rozdzielać i nabierać brązowo-orzechowego koloru (to się fachowo nazywa buerre noisette), wrzuć chilli i zestaw z ognia.

Rozgrzej drugą patelnię na średnim ogniu, wlej dwie łyżki szałwiowego buerre noisette i dodaj jajka. Smaż aż białka będą ścięte a żółtko nadal miękkie. Smażąc możesz polewać białko masłem ze smażenia- doda to im więcej smaku.

Rozdziel jogurt na talerze, dodaj usmażone jajko, posyp chilli i usmażonymi, chrupkimi listkami szałwi. Możesz dodatkowo skropić oliwą. Pycha ze świeżym chlebkiem:)

18 komentarzy:

buruuberii pisze...

Wow, alez kolory, iscie letnie, jak slonce w zenicie to zolteczko :-)
Zaciekawil mnie ten pomysl, musimy z moim domowym milosnikiem sadzonych jaj wyprobowac, no bo w Twoich burgerach rozkochalismy sie :D
Pozdrawiam Arku!

Unknown pisze...

Szacunek dla takich dań. Masz Pan talent i jeśli moge się wypowiedzieć jako grafik, opanowałeś "złoty podział" (kulinarny) do perfekcji. Umiesz komponować, kreować co w "sztuce" najważniejsze. pozdrawiam i zapisuje do notatnika

Kasia pisze...

Arku, uwielbiam Twój styl opisywania sytuacji!

a zimy dość. też wspominam wiosna/lato - przyjemnie.

jajko też przyjemne (:

gosiaa99 pisze...

Co ja bym dała żeby ktoś mi podał takie śniadanie.. wcześnie rano..z dobrą mocną kawą..

Muscat pisze...

Rany! Jakie wykwintne jajo! Ja, prosta kobieta, nie wpadłabym na to :O
(Oczywiście wypróbuję.)

Czyprak Antoni pisze...

Światowe życie... U nas światowo jest tylko jak rzucą do gieesu francuskie sikacze, a tu proszę, hajlajf (a nawet haj lajf) pełną twarzą. Cie florianek!

Maja Miusow pisze...

wyglada super, do sprawdzenia;)

Unknown pisze...

jajko, a nie jakas tam ambrozja, to powinien byc pokarm bogow!

Unknown pisze...

Takie śniadanie poproszę, co trzeci dzień (w inne croissanty i kawa, lub pankejki i kawa;-))
Zatęskniłam czytając za Londynem... Ale będę w maju.

MZ pisze...

Wyglada bardzo apetycznie,
Ciekawy pomysl z listkami szalwi, z pewnoscia wyprobuje ten przepis

PS
Robilam cytrynowe, pieczone ziemniaki/BDB/ zastanawiam sie tylko czy obgotowanie jest konieczne...? Wiecej aromatu cytrynowego przenika dzieki temu...?

Anonimowy pisze...

Troche duzo tej szalwi, ale i tak wyprobuje :)

Ewa pisze...

Lubię taką szałwię i chili i czosnek, z sadzonymi też nie jestem na bakier, tylko że na diecie jestem, ale parę kilogramów niżej sobie pozwolę.

Ewa P. pisze...

Takie jajo to ja z przyjemnością nawet w łóżku i bez syndromu dnia poprzedniego :)

arek pisze...

Basiu,
bo ja oficjalnie walcze z zima przez koloroterapie:))
Mam nadzieje, ze jajo osiagnie u Was status burgeropodobny:)

Bareya,
dziekuje za komplement z ust profesjonalisty:) musimy to kiedys poswietowac- moze w Bydgoszczy hehe. Kredens jeszcze stoi? Pan Lysy (tak go nazywalismy) polewal tam niezla tequile:)W Zentrum tez bylo spoko i blisko do hotelu...

Kasiu,
bo to z serca prosto wszystko jest:)

Gosiuu99,
powiedz co bys dala moze da sie zalatwic;)

Muscat,
bo to esencja gotowania jest zeby proste skladniki w wykwintne dania zamieniac:)

Antoni,
to wlasnie w Londynie lubie najbardziej, ze mozna byc zwyklym czlowiekiem i brac udzial w niezwyklym zyciu

Maju,
smakuje tez:) probuj

Anoushko,
haha zgadzam sie! zrobmy akcje : milion osob ktore chca jajka pokarmem bogow:D

Aniu,
bardzo podoba mi sie Twoj grafik sniadaniowy:)

MZ,
ziemniaczki lepiej jest obgotowac, bo tak jak mowisz wchlona wiecej aromatu w krotszym czasie, pozza tym obgotowane sa miekkie w srodku i chrupkie na zewnatrz. Pozwala to tez kontrolowac tzw jakosc. Czyli wszystkie powinny byc upieczone w tym samym czasie.
To chyba tyle...

Moniko,
moja zona mowila tak samo dopoki nie sprobowala:)

Ewcia,
nie ma co sie glodzic, lepiej isc na silownie i spalic...

Magento,
to kiedy? haha

asieja pisze...

och, co za cudne jajo
na każdy dzień!

Tilianara pisze...

No tak, po takim wieczorze syndrom dnia poprzedniego gwarantowany, ale takie śniadanko to potrafi postawić na nogi :)

Ewa P. pisze...

Dzisiejsze śniadanie przegapiłam, ale co się odwlecze... :D

Unknown pisze...

arku:: Kredens stoi, zentrum też stoi ale, że się tak wyrażę, zeszmaciło się ździebko.
A poświętować zawsze chętny jestem choć w Twoim towarzystwie mogę co najwyżej sosy podawać na stół. Chyba, że będziemy świętować tequilą... pozdrawiam serdecznie