Najpierw pełne napięcia oczekiwanie na planowo opóźniony pociąg, potem taktyczna walka o miejsce a następnie rozluźnienie, szybki skan towarzystwa i w większości przypadków (ludzkich?) udawanie najpoprawniejszego z poprawnych obywateli-podróżnych.
Dawno nie podróżowałem polską koleją, ale pamiętam, że kiedyś miało to swój urok. Czasami wielki, szczególnie kiedy szczęśliwie udało się zająć miejsce siedzące i obserwować przez kilka godzin zachowania współtowarzyszy podróży.
W przedziale zawsze najpierw panowała lekka konsternacja a potem kanapki, napoje gazowane, napoje alkoholowe, płacz dzieci, babcie/dziadkowie namawiający podopiecznych do jedzenia zaraz po odjeździe ( jedz, jedz kochanie, bo to przecież 2 (!!!) godziny przed nami…), ktoś zasłonił się książką, ktoś zaczął jeść rybę zawiniętą w gazetę, ktoś udaje, że śpi… czy może Pan otworzyć okno, czy może Pan zamknąć okno…następna faza to szereg pytań osobistych…a wśród starszych współpasażerów poszukiwania wspólnych znajomych…
Bywało miło i słodko, bywało kwaśno, ale najczęściej tłoczno jak w puszce sardynek.
Żałuję, że nie robiłem notatek. Piękna książka mogłaby z tego powstać.
Świeże sardynki na toście (latem…)
(1-2 porcje)
4-6 świeżych sardynek
2 tosty z białego pieczywa
2 duże pomidory
1 duża szalotka lub pół czerwonej cebuli
2 łyżki odsączonych kaparów z zalewy
1 łyżeczka posiekanej natki pietruszki
Sok z ¼ cytryny
Sól morska
Świeżo zmielony pieprz
Oliwa z oliwek
Zacznij od przygotowania sardynek. Filetowanie lub jak kto woli usunięcie ości jest bardzo proste. Po usunięciu wnętrzności ułóż sardynkę między palcem wskazującym a kciukiem i przyciskaj kciukiem wzdłuż kręgosłupa co spowoduje odejście mięsa od kości a następnie delikatnie chwytając za głowę wyciągnij cały szkielet. Opłucz i wysusz ręcznikiem papierowym.
Usuń gniazda nasienne z pomidorów i pokrój miąższ w półcentymetrową kostkę a szalotkę i kapary pokrój „niedbale”.
Rozgrzej łyżkę oliwy na patelni i dodaj szalotkę i pomidory. Smaż na średnim ogniu przez 1-2 minuty. Dodaj kapary i smaż kolejne 2 minuty aż pomidory zaczną się rozpadać (ale nadal powinny mieć kształt kostki). Dopraw solą, pieprzem i sokiem z cytryny, wsyp natkę pietruszki i wymieszaj. Odstaw w ciepłe miejsce.
Rozgrzej łyżkę oliwy na drugiej patelni, połóż sardynki (skórą do dołu), posyp solą i pieprzem i smaż około minuty. Przewróć na drugą stronę i smaż następną minutę lub dwie. Kiedy gotowe, połóż je na tosty i wykończ danie mieszanką pomidorowo-kaparową.
Jedząc czuj się jak na wakacjach nad morzem…
piątek, 28 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
15 komentarzy:
Bardzo sympatyczne letnie danie :) Lubię świeże sardynki (zwłaszcza ich cenę, he he). I co tam wyczytałeś w tych letnich poradach? Kurcze tu coś zimno i mokro, lato przyszło na łikend i sobie poszło.
pociągowe godziny.. mnie wciąż jeszcze towarzyszą. ukradkowe spojrzenia nieznajomych osób. chowanie się za książkami..a częściej za ekranem telefonów.
tylko ten sardynkowy ścisk już mniejszy. no może w popołudniowe piątki..czasem.
poczucie się jak latem z takim tostem..bezcenne!
Ja też dawno nie podróżowałam polskimi pociągami.Folklor takiej podróży może mnie przerosnąć...
Sardynki na pewno są pyszne. Wyglądają niesamowicie!
Ile bym dała za choćby jednego tosta z sardynkami... Poranne marzenie:)
No i te kanapki z jajkiem... Kiedys podczas podrózy kobieta wyciągnęła z kieszeni małe zawiniątko, a po chwili wyłoniło się z niego JAJO. Na twardo. Wsunęła to jajo, bez kromki, bez soli, bez niczego! Mnie to zszokowało ;) O doznaniach zapachowych nie wspomnę...
Świeze sardynki na grzance? Podoba mi się.
już sam wygląda jest bardzo apetyczny,a co dopiero smak!
wygląda jak mój idealny obiad :) super
Żałuj, że nie robiłeś notatek. To była by piękna książka.
Mam to samo, też nie robiłem i teraz mózgowie muszę mocno wysilać aby przywołać te niewątpliwie ciekawe chwile.
A na te sardynki z kaparami to żeś mi smaka narobił bo przepis naprawdę zacny. Kapary potrafią zdziałać cuda prawda? pozdrawiam
Super! uwielbiam sardynki, kojarzy mi się zdecydowanie z plażą i wakacjami :)
Gotowane jajka, które trzeba było obierać ze skórki-to był hit pociągowego prowiantu :) Twoje sardynki występują w wyjątkowo apetycznej kompozycji :)
Arku, wciągnęłam Cię do zabawy: http://galangal.blox.pl/2010/05/10-te-zdjecie.html
Opisales podroze w PKP, jkabym je wlasnymi oczami widziala. Ja tez uwielbialam siedziec i obserwowac ludzi. :)
Kanapka bardzo apetyczna. Musze przyznac, ze nie przyrzadzalam jeszcze sama swiezych sardynek. Musze sie kiedys z tym zmierzyc.
To byly czasy, lza sie jednak za bardzo nie kreci, z otwieranie okna, taa ;) A jaja na twardo?
Chlopaki widze, ze ostatnio polecaja ryby (Antka mam jeszcze na mysli) a dziewczyny biora, a co!
Pozdrawiam Arku, fajnie sie bylo spotkac, szkoda ze krotko, ale ze mna tak to jest... Mam nadzieje, ze bedzie jeszcze okazja!
Mam zonga, zostawiłam Ci komentarz z zaproszeniem do zabawy?
http://galangal.blox.pl/2010/05/10-te-zdjecie.html
Pewnie że będzie okazja! Dla mnie to dopiero początek :)
JAJO to moja zmora podróży w PKP... Z domu na studia jechałam albo 10.5 godziny pociągiem Hetman, albo prawie 12 pociągiem Wrocław (nocnym) :) Ubaw na całego! Wtedy jeszcze paliłam więc zadymialiśmy cały przedział żeby się nikt nie dosiadł :)
Takie chamy z nas były :)
AA i jeszcze przecież pomidory z solą gryzione tak, że sok kapał na sąsiada obok :D
Prześlij komentarz