Październik pięć lat temu. Parę minut przed ósmą rano. Mój wolny dzień. DRRRR!!!DRRRR!!!Dr!
- Halo.
- Nie musisz dzisiaj przychodzić…- Alex. Dobry kumpel i manager.
- Ale ja mam dzisiaj wolne. Śpię.
- …w sumie to nie musisz przychodzić przez następne pół roku…był pożar.
-?!?! Alex, rano jest nie rób sobie jaj!
To była moja pierwsza myśl. Boss i Alex robią mi kawał roku i chcą zobaczyć jak szybko dotrę. Mają zakład. Na pewno.
Ubrałem się w dwie minuty i w następne osiem zrobiłem swoją codzienną dwudziestominutową trasę. Mimo ich min nadal nie wierzyłem. Musiałem wejść do środka…
Wieczorem spotkaliśmy się całą załogą na stypie w pobliskim pubie a nazajutrz mieliśmy imprezę organizacyjno-motywującą w ogrodzie właściciela. Jedliśmy „wędzone” ostrygi i steki „z komina”, pomimo tragedii humory nam dopisywały.
Dwa dni później, siedzieliśmy z Izą na Montmartre w Paryżu, zajadając naleśniki (popijane jedną z gorszych kaw jakie kiedykolwiek piliśmy) próbowaliśmy odnaleźć się w szokującym biegu wypadków.
Z kuchni ocalało parę patelni, jakieś talerze i kilka książek(!!!). Odnalazłem je niedawno ponownie – całkiem wartościowe ognioodporne antyki:). Powiem więcej, niektóre z przepisów są nawet odporne na czas.
½ kg zimnego puree z ziemniaków
½ łyżeczki soli morskiej
Mąka z ciecierzycy (lub zwykła zbrązowiona w piekarniku)*
Pół małego pęczka szczypiorku ( drobno pociętego)
2 garści szpinaku ( zblanszowanego i pociętego z grubsza)
1 łyżka kolendry ( drobno pociętej)
1 łyżeczka garam masala
Sok z ½ cytryny
Ghee lub klarowane masło do smażenia
Połącz wszystkie składniki na jednolitą masę o konsystencji kopytek. Uformuj kotleciki wielkości jaka najbardziej Ci odpowiada (te na zdjęciu mają średnicę 4,5-5cm). Następnie obtocz delikatnie w mące (strzepując nadmiar) i usmaż na rozgrzanej patelni. Powinny mieć ładny, brązowawy/ złotawy kolor.
Curry
(4-6 porcji)
2-3 łyżki ghee lub klarowanego masła
1 duża cebula (drobno pocięta)
3-4 ząbki czosnku (drobno pocięte)
1½cm imbiru (pociętego w drobne paseczki)
1 łyżka (płaska) kurkumy
2 łyżki (płaskie) kolendry w proszku
½ łyżki garam masala
½ łyżeczki chilli w proszku
1 puszka pomidorów (400g) lub 4 świeże (z grubsza pocięte)
2 puszki cieciorki (odlanej; 2x400g)
Szczypta cukru
Sól morska
Świeżo zmielony pieprz
Listki kolendry do dekoracji
Zacznij od wymieszania w miseczce sproszkowanych przypraw (kurkumy, kolendry, garam masala, chilli).
Rozgrzej tłuszcz, zeszklij cebulę, czosnek i imbir. Dodaj sproszkowane przyprawy i podsmaż dwie minuty (ja przeważnie wsypuję najpierw ¾ a resztę dodaję później, jeżeli zaistnieje taka potrzeba). Wrzuć pomidory i cieciorkę. Zagotuj. Sprawdź czy pomidory nie są zbyt kwaśne. Jeżeli są - „złam” kwas dodając trochę cukru. Gotuj curry aż zgęstnieje. Sprawdź czy ma odpowiednio bogaty smak i ewentualnie dodaj przypraw.
Wyłóż curry na talerze dekorując kotlecikami. Posyp listkami świeżej kolendry.
Nie zapomnij o zimnym piwie…Cobra i Kingfisher pasują najbardziej, ale wybór należy do Ciebie.
* Jeżeli nie masz mąki z ciecierzycy wysyp trochę zwykłej mąki na blachę do pieczenia i piecz w piekarniku (180°C 10-15 minut) do lekkiego zbrązowienia a następnie ostudź.
** Szpinak możesz zastąpić groszkiem, możesz także dodać gotowanego kalafiora.
Przepisy są moją wersją przepisów znalezionych w ocalonej książce Jack’a Santa Maria pt. ”Indian vegetarian cookery” z 1973 roku.
20 komentarzy:
o kurde! te kotleciki ziemniaczano - szpinakowe są co najmniej inspirujące! Tylko teraz się boję... a co jak kuchnie przez nie spalę? A ja tu mieszkam przecież.
Takie ziemniaczane kotleciki robię z orzechami, za to podanie ich z takim curry to dopiero musi być wspaniały obiadek :)
Wczoraj robiłam takie warzywne curry, tyle ,że z ryżem, ale myślę, że z placuszkami ziemniaczanymi musi być równie pyszne :)
Upiekłam Twój chleb z purre i jogurtem. wyszedł pyszny. Efekt widoczny na blogu :)
Pozdrawiam!
Muszę zrobić niezwłocznie :) Mniam!
Fajne danie, ale ... cieciorka. Udało mi się zatruć cieciorką z puszki więc omijam szerokim łukiem, dla mnie z tym dyniowatym z pierwszych zdjęć :)
Chetnie sie przekonam na wlasnej skorze, jak smakuja :)
Opowiesc straszna...
Niezła gorąca historia.
A to na talerzu... czy masz opcję "wysyłka pocztą"? ;)))
mico,
nie wiem czy Cie to uspokoi, ale pozar zaczal sie w barze:)
Tili,
naprawde super zgrywaja sie z tym curry. Widzialem je tez w hinduskiej rest zgrzebane w curry, mniejsze i podawane jako starter.
Sisters,
chlebek widzialem, skomentowalem. Bardzo ladny:))
Aneto,
zrob napewno nie bedziesz zalowac:)
Ewciu,
dynia to na zdjeciach robi za slonce, ktorego mi brakuje, ale oczywiscie sprawdzilaby sie zamiast ciciorki:)
Anoushko,
Sprobuj, powinny byc lekko chrupiace na zewnatrz i pyszniutkie wewnatrz...cieszy mnie ze juz wyszlas z dlugowlosego szoku i mozesz jesc hehe . A historia dala mi duzo nowych doswiadczen...
Oczko,
a jaki adres? wi deliwer ewrifing werewr ju lajk:)
wygladaja super,definitywnie do sprawdzenia;)
uspokoi? Chcesz powiedzieć, że nie tylko przy gotowaniu mam uważać, ale przy piciu też???
No, dzięki! to mnie uspokoiłeś!
;)
Haha! Serio? ;) Mam tylko jedną drobną obawę - zważywszy na fakt szybkości poczty polskiej to tutaj na talerzu może do mnie dotrzeć... mocno wystygnięte ;)
Maju,
supertak, superdefinitywnie tak:)
Mico,
musisz po prostu "przestrzegac zasad BHP!" jak doradza agent As w Hydrozagadce:)
Oczko,
wi ar kari ina hari, wi deliwer kłik, wi profeszjo nal, ja trocha mówią polski: Andrzej Szarmach :)))
Ale historia!
Ogniotrwałe kotleciki też super :)
Błahaha! Doooobra! Ślij via "oczko zielone zamieszkałe w orzechówce" ;)
Felluniu,
nie wiem skad wiesz, ale taki mial byc tytul posta hehe. Musze sprawdzic czy cos nie siedzi w sluchawce telefonu;)
Oczko,
bylem, pukalem, nikt nie otwieral- nie moja wina jak bedzie zimne;)
O rany!!!! Co za pech! Boczek do blin mi skwierczał na patelni i pewnie dlatego nie słyszałam pukania. No i klops! Ty pocałowałeś klamkę, mi przeszedł koło nosa talerz z kotletami. Ahhhh!
Arku, zaglądam tu i podglądam, ale w końcu pierwszy raz (jeśli pamięć mi nie szwankuje) zabieram głos. :) Bo się powstrzymać nie mogę. :D A nie mogę, bo takie curry z ciecierzycy to moje jedne z najulubieńszych... :) najchętniej na baaaardzo ostro. :) U mnie zawsze gości same, bez dodatków, ale Twoje ziemniaczane kotleciki tak bardzo mi się podobają w ich towarzystwie, że chyba podbiorę pomysł. :) Pozdrawiam serdecznie. :)
Oczko,
nastepnym razem wchodze bez pukania:)
Malgosiu,
tak, poczekaj zaraz sprawdze...zgadza sie to pierwszy raz hehehe. Zagladaj,podgladaj, czuj sie jak u siebie:)A curry tez lubie ossstre.
Pozdrawiam:)
Następnym razem... będzie inny lokal ;) Znikam z orzechówki ;)
No masz, ale mi się udało podsłuchać! Ale to odwet, Ty mi też kiedyś ukradłeś jeden pomysł prosto z głowy! To się nazywa kradzież własności intelektualnej :D
Prześlij komentarz