wtorek, 20 października 2009

Karmelizowane kasztany w koniaku...



...najlepiej smakują jesienią, niestety nie wiem czy Zuzanna je lubi, ale podejrzewam, że tak, bo trudno im się oprzeć.

Jestem z pokolenia, dla którego kasztany kojarzą się z Hansem Klossem, placem Pigalle, no i Zuzanną, oczywiście. Jakież było moje zdziwienie i rozczarowanie kiedy parę lat temu dotarłem na Plac Pigalle…to skrzyżowanie/rondo jest…hehe. Nie muszę wspominać, że kasztanów tam nie ma:)
Mit padł, trudno. Ze „Stawki” wyrosłem dawno, teraz jestem fanem „nowego” Bonda (w końcu był barmanem w Portobello Gold, gdzie pracuję - to zobowiązuje he!he!), ale to inna historia.

Przepis ten wpadł mi w ręce kiedy szukałem pomysłow na tzw. Christmas Menu i od razu stał się faworytem na nowy deser. Szybki, nieskomplikowany, à la minute, kasztany, koniak no i po francusku to marrons caramelises au cognac - bardzo sexy:)



Karmelizowane kasztany w koniaku
(4-6 porcji)

250g kasztanów jadalnych
50g masła
3łyżki cukru
100ml koniaku lub brandy
Dobrej jakości lody czekoladowe lub waniliowe

Jeżeli używasz kasztanów w łupinach musisz je najpierw upiec.
Ponacinaj ostrożnie nożem „krzyżyk” na każdym kasztanie, ułóż je na blasze i piecz w temperaturze 200ºC przez ok. 30 minut.
Możesz oczywiście użyć gotowych, które sprzedawane są w opakowaniach próżniowych lub puszkach. Osobiście polecam bardziej te pakowane próżniowo.

W garnku lub na patelni roztop masło na średnim ogniu, dodaj kasztany i smaż (bez koloru) przez 2 minuty. Wsyp cukier i kontynuuj smażenie aż się roztopi (ok. 2 minut) mieszając co jakiś czas. Wlej koniak, zdejmij z ognia i przestudź, żeby sos nie był gorący. Nałóż lody na talerze, polej sosem i wyłóż kasztany. Rozkoszuj się i staraj się nie prowadzić pojazdów mechanicznych przez jakiś czas:)

* To, że sos się rozwarstwia jest normalne (w tym wypadku) :)

14 komentarzy:

Paulina pisze...

bardzo lubię kasztany, bardzo :) takich jeszcze nie jadłam, myślę że trzeba się skusić :)

Bea pisze...

Kasztany uwielbiam, chyba w kazdej postaci; mnie kojarza sie bardzo banalnie : z jesienno-zimowymi klimatami, z osniezonymi Alpami i goracymi kasztanami zajadanymi z papierowej tytki ;)
Karamelizowane w koniaku brzmia nader apetycznie, chetnie wyprobuje przy najblizszej okazji :)

Pozdrawiam serdecznie!

Krzysiek pisze...

Tez wlasnie kupilem kasztany i zamierzam zrobic z nich cos ciekawego:) a jesli nie chce ich piec tylko ugotowac to ile powinienem je gotowac?:) pozdr!

arek pisze...

Paulino
jezeli lubisz kasztany (jak powiedzialas)ten przepis napewno Ci posmakuje, szczegolnie polecam z lodami czekoladowymi hmmmm...

Beo
Ha, Alpy, Szwajcaria "tu sie oddycha..." no i kasztany z tytki, bomba, na bank, tzn. vabank !

Krzychu
gotuj je 20-25 minut a potem obieraj partiami (nieobrane trzymajac w wodzie) ale po ugotowaniu moga sie rozpadac. Czyli ta metoda lepiej sluzy do roznego rozdzaju maszy/ow lub puree. Pieczone zachowuja ksztalt.

Pozdrawiam serdecznie:)

Unknown pisze...

Arku, wiesz, ze Blumenthal szuka nowych pracownikow?
Ogloszenia na stronie The Fat Duck.

Unknown pisze...

I nie tylko on, takze legendarna St John w Smithfield w Londynie.

arek pisze...

Aniu
dziekuje za wiadomosci:) wiem o nich, ale niestety nie skorzystam...
mam swoje powody dla ktorych PG jest idealnym miejscem, ale kiedys...:)

Aga z Zapiecka pisze...

Witaj Arku!

Tez mam do zagospodarowania 30 dag kasztanow w zasadzie mialam w planach zwyczajnie je upiec, ale dzieki Tobie przypomnialam sobie ze lody kasztanowe to jest to. Pysznie sie zapowiada!
Pozdrawiam Aga

arek pisze...

Inspiracja to moje drugie imie hehe daj znac jak wyszlo

peggykombinera pisze...

takiego wydania kasztanów nie znałam. Ciekawam smaku.
Po domowym teście - będzie relacja :)

karoLina pisze...

MIałam dzisiaj absoltunie nic nie komentować (a to już? dopiero? drugi raz), karmelizowane kasztany na pewno wypróbuję, ale co ważniejsze, wypróbuję nacinanie na krzyżyk, bo może to jest właśnie ta tajemnica, która pozwoli obrać je szybko i bezboleśnie (dotychczas tylko byle jak pojedynczo nacinałam).

karoLina pisze...

Spróbowałam, to działa, tylko w palce nadal parzy, czy na to też masz jakąś metodę?

arek pisze...

KaroLino,
przpraszam ze tak dlugo mi zajelo odpisnie...
jezeli chodzi o parzenie, to postaraj sie odstawic je na jakies 5 minut w cieple miejsce i ostudzic troszke. To "osuszy" skorke i ulatwi obieranie i nie powinno parzyc:)

karoLina pisze...

Następna porcja kasztanów najwcześniej we wtorek, więc i tak powtórnie nie zdążyłam poparzyć paluchów. Dzięki za radę :)