Mieszkanie, gdzieś w Kingsland, modnej ostatnio dzielnicy wśród tłumu młodych projektantów mody, stylistów, fotografów i animatorów wszelkich dziwnych działań. Niedaleko stąd mają swoje studia Giles Deacon i Qasimi. Mieszkanie jest na piętrze przerobionej starej szkoły lub fabryczki. To tu mieści się jeden z ostatnio trendy supper clubów- The Secret Ingredient.
W środku około 15-16 gości. Wiekszość jeszcze się nie zna. Zarezerwowali miejsce przez facebook’a. Chef, maitre’d i kelner to ta sama osoba. Horton. O żadnym z powyższych do niedawna nie miał jeszcze pojęcia, ale miał pomysł…a chętni sami się znaleźli.
W końcu to Londyn:)
Menu ma ok. 12 pozycji, bardzo prostych dań, ale przcież tu chodzi głownie o dobrą zabawę. Supper club nie może sprzedawać jedzenia, ale może przyjmować dobrowolne składki za poniesione koszty, które uczestnicy zostawiają w koszyczku przy wyjściu.
Znacznie bardziej profesjonalny (i droższy) jest The Loft chef’a Nuno Mendes’a, który działa na zasadzie „członkostwa” i służy mu jako grunt treningowy przed otwarciem kolejnej prawdziwej restauracji. „Członkostwo” wykupowane jest na każdą imprezę i kosztuje 100 funtów od osoby, ale w zamian goście otrzymują cutting edge menu…
Właśnie przeglądając menu The Loft przypomniałem sobie o katalońskim sosie romesco. Jest to jeden z moich ulubionych sosów, doskonały współpracownik:)
Pasuje do ryby, drobiu, mięs, na kanapki (moja żona uwielbia i uważa ,że powinien zastąpić ketchup) lub jako dip. Jest uniwersalny i uszlachetnia każdą potrawę.
W środku około 15-16 gości. Wiekszość jeszcze się nie zna. Zarezerwowali miejsce przez facebook’a. Chef, maitre’d i kelner to ta sama osoba. Horton. O żadnym z powyższych do niedawna nie miał jeszcze pojęcia, ale miał pomysł…a chętni sami się znaleźli.
W końcu to Londyn:)
Menu ma ok. 12 pozycji, bardzo prostych dań, ale przcież tu chodzi głownie o dobrą zabawę. Supper club nie może sprzedawać jedzenia, ale może przyjmować dobrowolne składki za poniesione koszty, które uczestnicy zostawiają w koszyczku przy wyjściu.
Znacznie bardziej profesjonalny (i droższy) jest The Loft chef’a Nuno Mendes’a, który działa na zasadzie „członkostwa” i służy mu jako grunt treningowy przed otwarciem kolejnej prawdziwej restauracji. „Członkostwo” wykupowane jest na każdą imprezę i kosztuje 100 funtów od osoby, ale w zamian goście otrzymują cutting edge menu…
Właśnie przeglądając menu The Loft przypomniałem sobie o katalońskim sosie romesco. Jest to jeden z moich ulubionych sosów, doskonały współpracownik:)
Pasuje do ryby, drobiu, mięs, na kanapki (moja żona uwielbia i uważa ,że powinien zastąpić ketchup) lub jako dip. Jest uniwersalny i uszlachetnia każdą potrawę.
Oto składniki na 250-300ml sosu romesco:
8 papryk nora (suszone hiszpańskie papryki) lub 4-5 pieczonych papryk*
4 ząbki czosnku
100ml oliwy z oliwek
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
6 orzechów laskowych (prażonych)
6 migdałów (prażonych)
Szczypta szafranu
6 pomidorów (obranych ze skórki i bez pestek)
4 suszone papryczki „birds eye”
2 łyżki czerwonego octu winnego
Namocz papryki przez parę godzin. Wypestkuj.
Podsmaż czosnek w małej ilości oleju aż się lekko zbrązowi a następnie zmiażdż z natką w moździerzu. Spraż orzechy i migdały ( nie przypal!) i rozgnieć. Zmiksuj papryki i resztę składników (rozgniecione orzechy i czosnek też).
Sos powinien być lekko pikantny i niezbyt gęsty. Jeżeli jest za gęsty dodaj trochę wody. Jeżeli chcesz uzyskać jednolitą teksturę przetrzyj go przez sitko ( ja tak właśnie lubię:) )
*Rozgrzej piekarnik do ok.200ºC. Ułóż papryki na blasze, polej oliwą i wstaw na ok. 20-30 min. Wyjmij i przełóż natychmiast do miski. Przykryj szczelnie przezroczystą folią kuchenną i poczekaj aż ostygną. Obierz ze skórki i usuń pestki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz