Moje posty stają
się coraz krótsze i coraz rzadsze. Nasila się to szczególnie jesienią. Spokojnie,
pracuję nad tym. Właśnie jestem w trakcie namierzania mądrali, która wymyśliła
zmiany czasu...
Nigdy tego nie
rozumiałem i nie trafia do mnie argument ekonomiczny. Wiem jedno, jestem
jeszcze bardziej zmęczony i mam wrażenie ciągłego niedoczasu a kiedy się
przyzwyczaję nadchodzi kolejna zmiana. AAAAA! Chciałoby się krzyknąć.
W ogóle ostatnio
jestem w nastroju pt. „nie mogę już znieść ludzkiej głupoty i bezsensownych
pomysłów”, ale o tym może innym razem.
Na osłodę zostawiam
Was sam na sam z magdalenkami. Ostrzegam
jednak wszystkich panów, że są na tyle wciągające, że może zdarzyć się, że
będziecie się ich domagać przez sen ;)
Magdalenki z
rumem i karmelizowaną dynią
(24 sztuki)
2 średnie jajka
100g cukru
100g miąższu z
pieczonej dyni*
110g mąki
¾ łyżeczki
proszku do pieczenia
1 laska wanilii
1 łyżka rumu
100g roztopionego
masła
+masło & mąka
do posmarowania i posypania blachy
Zacznij od
upieczenia dyni.
Rozgrzej
piekarnik do 200⁰C, utnij 200-300g kawałek dyni, ułóż na blasze i piecz przez
20 minut, następnie przewróć i piecz przez kolejne 15-20 minut aż dynia będzie
miękka i lekko skarmelizowana. Ostudź, odmierz 100g, odstaw na później.
Przesiej przez
sitko mąkę i proszek do pieczenia, rozetnij laskę wanilii i wyskrob pestki.
Wymieszaj jajka z
cukrem (używam trzepaczki). Kiedy cukier się roztopi a „masa” nabierze lekkości
dodaj dynię, wymieszaj. Następnie dodaj pozostałe składniki oprócz masła i
ponownie wymieszaj.
Dodaj masło,
wymieszaj, wstaw do lodówki na 1-2 godziny.
Posmaruj formę
masłem i oprósz mąką. Nałóż ciasto i piecz przez 15 minut w temperaturze 180⁰C.
Wyjmij upieczone
magdalenki z formy i (o ile się powstrzymasz) ostudź na metalowej kratce.
Polecam podanie z
syropem rumiankowym.
*użyłem dyni
piżmowej
8 komentarzy:
"O Magdaleeeeenoooo" śpiewał ktoś kiedyś w jakiejś piosence. Weczek rozumie, bo ma na czas 'niewystarczającego dosłonecznienia' również spadek SUPERMOCY. Plus te WSZYSTKIE PROBLEMY ŚWIATA. :) Eh. Ciekawe, czy jest coś w tym, że my jak te króliczki od duracela działamy, jak ktoś nas słoneczkiem nagrzewa - tak jak ktoś inny podlewa kwiatki i one są szczęśliwe. Infantylnie czy nie, liczy się przekaz. A magdalenki takie 'sklepowe' z dzieciństwa do dziś mi się dobrze kojarzą, chociaż pewnie aktualnie zwróciłabym uwagę na ich przydługi skład :D
Foremka do magdalenek to mój fetysz. Ale taki wyimaginowany, bo nie posiadam własnej!
A właśnie, przypomniało mi się, ze wiszę Ci drinka drogi Arku - pamiętasz tę foremkę, którą mi podesłałeś? :) Kiedy więc zjawisz się w koncu w 3City?
A ja jednak będę naciskać na Ciebie, byś napisał o tej głupocie ludzkiej :)) i w ogóle byś pisał, bo tęsknię :))
Muszę spróbować :).
Muszę spróbować zrobić :).
Wspaniałe te magdalenki! nie mam jeszcze takiej formy, ale jak kiedyś kupię to upiekę jakieś. Imię zobowiązuje w końcu ;)
Pozdrowienia:)
formy brak choć chęci mnóstwo także w kwestii magdalenek :) pyszne muszą być, oj pyszne!
Co za genialne nadzienie :)
Prześlij komentarz